Rozdział pierwszy

18.5K 626 1.1K
                                    


No to zaczynamy...

Aiden

Wdech i wydech. Wdech i...

– Nie no, to jest, kurwa, bezsensu. – Otworzyłem oczy, a kobieta o blond włosach uniosła na mnie wzrok. – To wdychanie nie ma sensu.

Nie sądziłem, że kiedykolwiek pojawie się w takim miejscu. W pięknym beżowym gabinecie udekorowany kolorowymi kwiatami. Wystarczyło przejść przez próg tego pokoju, by poczuć woń kwiatów i świeżości. Wszystko w tym miejscu, było zaprzeczeniem mnie. Nie pasowałem do ani jednego skrawka tego pomieszczenia. Siedząc na różowej sofie w otoczeniu różowo-fioletowych poduszek, wyglądałem jak czarna plama. A kobieta o jasnych blond włosach, uśmiechała się lekko.

– Odkąd pan zawitał do mojego gabinetu, powtarza, że terapia jest bez sensu.

Odłożyła swój beżowy notatnik na stolik kawowy i pochyliła się w moją stronę.

– Nie musi pan tu przychodzić, to jest pana wolna wola.

– Bystra – mruknąłem pod nosem.

Nie musiałem długo czekać, aż kobieta zareaguje na moje słowa, ciche parsknięcie wydobyło się z jej ust. Skrzyżowałem swoje spojrzenie z jej, które było cały czas utkwione we mnie.

– Dziękuje za komplement panie Aidenie. – Kącik jej ust uniósł się do góry. – Jednak w gabinecie jestem twoim lekarzem, jak i poza nim. – Uniosła powoli prawą nogę i oparła ją na lewym udzie.

– Ile masz lat? – spytałem.

Jej długie czarne rzęsy zatrzepotały, a na twarzy ukazało się zmieszanie. Po niej nigdy nie było widać żadnej emocji, nawet jak się uśmiechała, wydawało się to puste, bez żadnego wyrazu.

– Ile chcesz przychodzić na terapie, którą uważasz za nieskuteczną? – Nie zdziwiło mnie to, że nie odpowiedziała. – Odpowiedz na moje pytanie, a ja wtedy zrobię to samo.

Oparła się o beżową poduszkę, a jej biała koszulka na długi rękaw delikatnie się podwinęła. Odsłoniła kawałek tatuażu, który przypominał mi z tej odległości motyla. Poruszyła się, a biały materiał znów delikatnie się podwinął, ukazując mi kilka motyli. Były one malutkie, ale bardzo kobiece. Zamrugałem kilka razy, uświadamiając sobie, że wszystko jest zachowane w jej estetyce. Miejsce, w którym pracowała, było przesiąknięte nią.

– Ruth to dość mocne imię jak na twoją estetykę.

– Estetykę? – Parsknęła pod nosem. – Teraz chcesz rozmawiać o mnie?

Poprawiłem się na sofie, zakładając nogę w ten sam sposób co ona.

– Płacę ci za rozmowę ze mną, więc rozmawiaj Ruth.

Znów się uśmiechnęła, kilka kosmyków opadało na jej policzki, a ja cały czas ją obserwowałem.

– Blisko nam do rówieśników – odpowiedziała krótko i zdjęła nogę ze swojego kolana. – Co lubisz Aidenie? – zapytała niespodziewanie.

Opuściłem spojrzenie, wbijając wzrok w swoje dłonie. Na chwilę nastała cisza, która wydawała się trwać i trwać... Zastanawiałem się, szczerze zastanawiałem się nad odpowiedzią. Wymusiłem na niej rozmowę, nie mogłem się wycofywać, bo to byłoby słabością. Cały czas szukałem odpowiedzi. Przeszperałem swój umysł, by znaleźć cokolwiek. Im dłużej się zagłębiałem w sobie, uświadamiałem sobie, że we mnie nie zostało już nic. Nie miałem nic, co mógłbym lubić. Nie smakowały mi już fajki, choć kiedyś lubiłem smak nikotyny. Alkohol stał się dla mnie nijaki, a seks... Nie był taki sam.

White AgonyWhere stories live. Discover now